Fot. Natalie Collins, unsplash.com
Jakiś
czas temu na blogu Króliczka Doświadczalnego przeczytałam post pod
tytułem „Mam 30 lat i idę na studia. Jakie?”. Ten tekst mnie
zainspirował. Autentycznie zaczęłam się zastanawiać nad powrotem
na filologię germańską, której ukończenie od zawsze było moim
celem.
W
2011 roku po obronie pracy magisterskiej na moich pierwszych studiach
postanowiłam zapisać się na kolejne. Niestety po I semestrze
doszłam do wniosku, że nie dam rady pogodzić pracy zawodowej i
codwutygodniowych wypadów do Szczecina. Zrezygnowałam.
Nadal
żałuję. Jednak wiem, że w tamtym okresie była to słuszna
decyzja. Czasami przechodziła mi przez głowę myśl, żeby się
zorganizować i ponownie podjąć wyzwanie. Niestety praca na cały
etat, ciąża i dziecko na dobre zagłuszyły moje rozmyślania. Aż
do teraz…
Króliczkowy
post uświadomił mi, że jeśli miałabym jeszcze kiedykolwiek na
poważnie powrócić do nauki, to właśnie teraz nadszedł idealny
moment.
Rozpoczęłam
analizowanie wszystkich za i przeciw.
Główne
przeciw to moja córka, a konkretnie pytanie, z kim miałaby zostawać
podczas zjazdów. Mój mąż nie zawsze może poświęcić jej cały
weekend, poza tym nie mógłby co dwa tygodnie jeździć ze mną do
Szczecina. Bez pomocy mojej mamy cały mój plan od początku nie
miał możliwości realizacji.
Innym
problemem, który pojawiał i nadal pojawia się w mojej głowie,
jest pytanie o to, czy dam sobie radę. Opinia dotycząca studiów
filologicznych – mówiąca, że są to jedne z trudniejszych
kierunków – jest w stu procentach prawdziwa. Byłam, widziałam.
Co prawda tylko jeden semestr, ale zawsze. Spotkałam ludzi, którzy
mówili wprost, że wydawało im się, że ich niemiecki jest na
całkiem dobrym poziomie, ale rezygnują, bo wiedzą, że sobie nie
poradzą. Poziom jest naprawdę wysoki. Wielu studentów, których
poznałam, chodziło w dzieciństwie do szkoły w Niemczech, dzięki
czemu już na starcie miało zdecydowanie lepszą sytuację od
reszty.
Boję
się, że będzie trudno, ale mam ochotę się uczyć. Być może
brzmi to trochę „kujonowato”, ale jeśli coś mnie interesuje,
to naprawdę chętnie się w to zagłębiam, doczytuję, analizuję.
Słowem:
lubię się uczyć.
Inną
sprawą są oczywiście koszty dojazdów, czesne i wszystkie
dodatkowe wydatki.
Fakt,
że podpisaliśmy umowę z firmą budowlaną, też mnie trochę
stresuje i stawia przed pytaniem o to, czy to na pewno odpowiedni
moment.
Budowa
rusza w przyszłym tygodniu.
Po
dłuższym namyśle doszłam do wniosku, że moja nieobecność w dwa
weekendy w miesiącu nie będzie miała większego znaczenia. A stres
związany z budową jest niejako wpisany w życie i moje studia tu
nic nie zmienią.
Poza
tym stwierdziłam, że mój dzisiejszy system pracy wręcz zachęca
do kontynuacji nauki. Moja córka ma dwa i pół roku, a moja mama
zgodziła się zajmować nią na zmianę z moim mężem.
Tak
naprawdę poza kwestiami finansowymi wszystko przemawiało za
złożeniem podania o przyjęcie na studia.
Przespałam
się z tą myślą i doszłam do wniosku, że jest to idealny moment,
który może się więcej nie powtórzyć.
Zostałam
przyjęta na I rok i w piątek 30 września rozpoczynam studia na
wydziale filologicznym. Kierunek filologia germańska.
Cieszę
się bardzo. Dodatkowo cieszy mnie to, że moja córka będzie
zdecydowanie więcej czasu spędzać w Polsce i będzie miała
większy kontakt z moimi rodzicami. Myślę, że te wyjazdy pomogą
mi w wysiłku, który wkładam w nauczenie jej języka polskiego.
Już
nie mogę się doczekać pierwszego zjazdu.
Fot. Crew, unsplash.com